niedziela, 29 listopada 2015

Tak na początek

Cześć :)
Dzisiaj krótko bo wyczerpało mnie samo tworzenie bloga. Nawet nie wiedziałam, że to może być takie męczące :P Chociaż w sumie pewnie to proste tylko ja mam dwie lewe ręce do takiej technologii :>
Może na początek opiszę na czym mój blog ma ogólnie polegać, o czym będę pisać.
A pisać będę pewnie o wszystkim, jak większość z Was :) Takie tam mydła i powidła na temat moich życiowych doświadczeń i przemyśleń na ich temat :)
Dziś podzielę się z Wami doświadczeniem jakie zdobyłam około miesiąca temu, mianowicie - mój narzeczony wyjechał do pracy za granicę. Oczywiście bardzo to przeżywam stąd pewnie mój blog. Nie znaczy to, że teraz tylko o tym będę wylewać swe żale, ależ skąd :P (...) Po prostu muszę jakoś zapełnić tą pustkę, którą u mnie pozostawił odkąd widziałam go odjeżdżającego z pod naszego bloku ( mieszkamy razem od 2 lat :) ).
Moje przemyślenia związane z tym doświadczeniem ?

Gdybym miała na to jakiś wpływ już nigdy nie chciałabym przez to przechodzić. Wszyscy mi powtarzają, że tak jest lepiej, że sobie od niego odpocznę, że w końcu mam wolną chatę, mogę sprzątać i nikt mi po  5 min nie zabałagani, będzie mi teraz non stop prezenty wysyłał etc. etc. A wiecie co ja o tym myślę? Gówno prawda . Tzn faktycznie mi wysyła, faktycznie mam teraz czysto, ale co mi po tym ? Z przyjemnością zamieniłabym to wszystko na to by cofnąć czas i nie pozwolić mu w ogóle odjechać, odlecieć.. Głupia byłam, Gdybym wiedziała, że to będzie takie trudne to zatrzymałabym go rękami i nogami. Już mnie nie obchodzi, że nie mamy kasy na remont na ślub, na prawdę, po prostu chciałabym, żeby tu teraz był przy mnie, przytulił, i zapewnił, że wszystko będzie dobrze.. i niech robi chaos z chałupy, niech sobie mędrkuje ( bo to ten typ co zawsze wie lepiej :P ), niech głośno chrapie ( a uwierzcie mi potrafi dać niezły koncert ), niech siedzi po nocach, niech mnie rozprasza, gdy się uczę, niech sobie robi ze mnie żarty, może mnie nawet załaskotać na śmierć ( tak, nienawidzę łaskotek :< ) może dosłownie robić wszystko co jeszcze tak niedawno mocno irytowało, tylko niech zadzwoni domofon, a w słuchawce niech usłyszę jego głos. Cisza..zresztą taka sama jak od miesiąca. Żaden domofon nie zadzwonił, co najlepsze nie zadzwoni aż do świąt, chyba, że stanie się cud, ale to nie możliwe, bo przed chwilą rozmawiałam z nim na facebooku jaki ma grafik na najbliższe 2 tyg. Wiem, że do świąt nie jest tak daleko, ale gdy wyjeżdża osoba, która jest dla Ciebie całym światem, sensem życia i oczkiem w głowie, czas wtedy leci tak niezmiernie długo jak..jak wizyty u dentysty :P I tak samo boli, chociaż może rozstanie bardziej, bo nie dostajesz znieczulenia, a miła pani która wisi z wielkim wiertłem nad Twoją twarzą i nie mówi, że wszystko będzie dobrze.
Prezenty, które od niego dostaje też wcale nie uciszają mej tęsknoty, wręcz przeciwnie, powodują, że jest mi jeszcze smutniej, bo zamiast odkładać pieniądze, wydaje je na mnie i na nic się zdają prośby i groźby, żeby tego nie robił.
Na skype też nie rozmawiamy i to z mojego pomysłu gdyż, jak go widzę to płaczę :P Więc jedynym naszym kontaktem jest fb :D Odkąd wyjechał widziałam go tylko raz na 1h i o dziwo o ile na fb, gdy ma dzień wolny potrafimy przegadać cały dzień i pół nocy tak na skypie właściwie nie rozmawialiśmy wcale :D , nie wiem czy to normalne, ale tak właśnie było. Przypuszczam, że może być to spowodowane tym, że przez 3/4 czasu ryczałam mu do kamery, żeby natychmiast wracał do domu i się nie wygłupiał, ale wolę tak o tym nie myśleć :P
Obiecał, że jak wróci to pomoże mi w pieczeniu i ogólnym przygotowaniu przedświątecznym i zastanawiam się czy mu wierzyć :P W zeszłym roku jak to obiecał upiekł ze mną jedno ciasto, podkreślam JEDNO, po czym stwierdził, że się zmęczył :D No, ale w tym roku kupił mnóstwo posypek i kremów do ozdabiania ciast i ciasteczek, więc może chociaż w tym mi pomorze, chętnie się o tym przekonam :P
Co do samego narzeczonego : Imię jego zaczyna się na R. Potrafi być niezwykle ciepłym, cudownym, spontanicznym, romantycznym, czułym troskliwym kochającym, poważnym jak i zwariowanym mężczyzną, ale potrafi też być leniem, hałaśnikiem, upierdliwcem, uparciuchem i niezłym kłótnikiem ( aczkolwiek ja też więc w tym się dobraliśmy ) Oczywiście zalety przeważają nad wadami, sama też nie jestem pozbawiona wad, wręcz daleko mi do ideału, więc wszystko mu wybaczam i kocham go z dnia na dzień coraz bardziej. A no i nie muszę mówić, że ma coś takiego w sobie co powoduje, że codziennie zakochuje się w nim od nowa? Jak w tym filmie " 50 pierwszych randek " z tym szczegółem, że on nie musi, bo z moją pamięcią wszystko w porządku, a i tak nie wiem, czy świadomie, czy też nie, ale na prawdę rozkochuje mnie w sobie codziennie na zabój.
Oczywiście zdarzają się chwile zabarwione smutkiem i goryczą, ale jaki związek nie ma takich momentów? W końcu życie to nie bajka, każdy o tym wie. Najważniejsze jest, że zawsze potrafimy się pogodzić, wiemy co to kompromis, a spać pokłóceni nigdy nie poszliśmy. Poza tym pokłócić się czasem dobra rzecz, oczyszcza się atmosfera, rozluźnienie, że w końcu powiedziało się to co ma na serduchu ( byle by znać umiar i w końcu, w którymś momencie powiedzieć dość), no i te godzenie bywa takie urocze :p
Dobra :D Bo miało być krótko, a wyszło jak widać na załączonym obrazku :P Tak już mam jak zaczynam mówić co myślę :D Postaram się następnym razem się streścić. Mam nadzieję, że słowa dotrzymam. Jeśli ktoś to kiedyś przeczyta, a jak już w ogóle całe od początku do końca- Bije pokłony i dozgonny podziw :P
A teraz dobranoc i dziękuje za uwagę :P




4 komentarze:

  1. doskonale znam Twój stan. Podpisuje się pod postem całą sobą, ponieważ mój chłopak ( a w święta narzeczony :)) też wyjechał za granicę. NIe widzę się z nim już od października ale na całe szczęście już bliżej niż dalej. może w okolicach 10-15 grudnia wróci :) jednak im bliżej jego przyjazd tym bardziej czas mi się dłuży.. Już chyba nie wytrzymam. :D Ale to już trzeci raz, kiedy wyjechał więc powoli się przyzwyczajam. Tez wolałabym, żeby był ze mną. A rozmowami przez Skype się nie przejmuj :D Mam identycznie :D Wolimy się na siebie wgapiać i cieszyć widokiem niż prowadzić poważne dysputy :D
    Mam nadzieję, że szybko Ci zleci czas do przyjazdy narzeczonego i już niedługo będziesz mogła się nim cieszyć :)
    P.S powodzenia w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia czy odpisuje się tu czy na Twoim profilu, bo nie mam z tym doświadczenia, więc mam nadzieję że kiedyś jeszcze zajrzysz i to odczytasz :P :)
      Bardzo Ci dziękuje za ten pokrzepiający komentarz, wiele on dla mnie znaczy, gdyż do tej pory słyszałam tylko, że tak jest lepiej, a tu proszę..nie dość że tego nie usłyszałam, to jeszcze widzę, że masz tą samą sytuację.. dziękuję ślicznie :) Tzn, nie cieszę się Twoim nieszczęściem, wręcz współczuje Ci bardzo, tym bardziej, że to nie 1 raz. Mam nadzieję, że wróci jak najszybciej i że w końcu wyjazdy się skończą.. I z góry gratuluje zaręczyn ! :* mam nadzieję, że o tym na swoim blogu napiszesz, bo jeśli tego co tu piszę nie przeczytasz, to może chociaż te gratulacje na swoim blogu tak :P
      I co do cieszenia z narzeczonego życzę tego samego :) i dziękuje bardzo przyda się, ale już mam swoją inspiracje :) ( tak to Ty :P )

      Usuń
  2. Domyślam się co musisz przeżywać... a moi teściowie tak osobno już od ponad 20 lat :( trzymam kciuki za Was :) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Żartujesz? :( to musi być okropne :( to dopiero im współczuje :( dziękuje ślicznie :* Ja za Was też..

    OdpowiedzUsuń